„FELIETON WIKAREGO” na niedzielę 2 kwietnia 2023 r.

Zapraszamy do lektury felietonu naszego wikariusza ks. Dariusza Mikruta:

NOWE ŻYCIE W CHRYSTUSIE

W ostatnim tygodniu miałem możliwość oglądać ponownie film ewangelizacyjny pt. „Siła modlitwy”, który zwrócił moją uwagę na nasze współczesne, bardzo smutne relacje rodzinne. Bardzo dokładnie zostały pokazane konsekwencje braku zainteresowania rodziną i domem, na rzecz ciągłej pracy i kariery. Kiedy się oglądało film można było wyczuć nerwową atmosferę, która udzielała się także widzom. Wydawałoby się, że postawy negatywne, które widz dostrzegł wśród bohaterów; są mu znane, jednak w ostatecznym rozrachunku, okazało się, że bardzo podobnie jest i w naszych ogniskach domowych – jeśli można je jeszcze tak nazwać? Z czego wynika moja wątpliwość?

A mianowicie: postawy zauważone u bohaterów filmu codziennie przeżywamy w naszych domach, kiedy to posiłków prawie już wspólnie nie spożywamy, bo mówimy, że nie ma czasu, a po drugie – o czym to tak rozmawiać? Ciągle gdzieś się spieszymy, narzekamy, że nawet śniadania nie mamy kiedy zjeść? Po co ten bieg? Dokąd tak gonimy? Skoro zapominamy o podstawowych funkcjach naszego organizmu, to w jaki sposób chcemy wychowywać dzieci, jak chcemy wypełniać zadania małżeńskie czy zawodowe? Ktoś powie: ja mam taki zakręcony charakter, nie lubię rutyny i planu. Dobrze, rozumiem, ale proszę mi powiedzieć, jak można wiernie wypełniać swoje powołanie życie bez wcześniejszego przemyślenia, zastanowienia się czy podjęcia konkretnych decyzji? Ta szybkość i nasze pseudoproblemy, to bardzo często oznaka naszej pustki, skupienia na sobie, na ciągłym graniu i udawaniu kogoś – kim nie jesteśmy. Tak jak w tym filmie – rozpadają się nam rodziny, oskarżamy męża czy żonę czy nasze dzieci, że są nie do życia, że są „terrorystami” życiowymi i chcemy ich zmieniać na siłę – narzekając ciągle. Zapominamy tylko, że to my musimy się zmienić, że to w nas jest problem, że to my umarliśmy duchowo i choć nazywamy się katolikami, to nimi nie jesteśmy. Zamiast być świadkami żywego Boga jesteśmy tylko wyznawcami jakiejś tam religii. Przyczyn naszych problemów szukamy począwszy od księży, przez członków naszej rodziny czy rządzących, ale nie mamy odwagi uderzyć się w pierś i powiedzieć: tak to moja wina, bo tylko sam próbuję rozwiązać wszystko, nigdy nie idę z moimi problemami do Boga, nawet przyjaciela żadnego nie mam. To zadam Ci pytanie, Drogi Czytelniku:do kogo Ty chodzisz ze swoimi sprawami? Do bankomatu, do galerii handlowej? Z tymi pytaniami wchodzimy w Wielki Tydzień Męki Pańskiej. Dokąd tak biegniesz? Czas się zatrzymać i wreszcie zacząć żyć!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.